W mediach co jakiś czas słychać o kolejnych amatorach kąpieli w Morskim Oku. Jest to zakazane. Kąpiel wynika albo z niewiedzy, albo – częściej – z celowego naruszania zakazu.
Gdy ostatnio doszło do takiego głośnego w mediach przypadku, obecny dyrektor TPN tak to skomentował:
To skrajna głupota. To złamanie ustawy o ochronie przyrody. Grozi za to mandat w wysokości do 1000 złotych. Zdarzają się incydentalne przypadki, że ludzie moczą nogi w stawach. To nie jest dobre, ale takie wybryki piętnujemy. Tego typu rekreacja na terenie parku narodowego jest surowo wzbroniona i szkodzi przyrodzie (…).
A dzisiaj w artykule pt. Nurkowali w Morskim Oku w replice hełmu z 1935 roku czytamy:
Ratownicy TOPR oraz członkowie Stowarzyszenia Miłośników Historii Nurkowania testowali w sobotę w Morskim Oku replikę hełmu dzwonowego (…). Pierwszym z ratowników, który wypróbował hełm, był ratownik TOPR (…) – Super, jak w batyskafie – mówił po wyjściu na brzeg ratownik. – To jest wyjątkowy sprzęt, pierwszy polski sprzęt do nurkowania. Dzisiejszy sprzęt i technika znacznie od tego odbiega. Dla ludzi wchodzących pierwszy raz pod wodę w tamtych czasach mam naprawdę duże uznanie, dla ich psychiki oraz pasji poznawania – dodaje (…) ratownik TOPR.
Przyznam, że czegoś nie rozumiem. Jeżeli jest to tak duże niebezpieczeństwo dla przyrody, to testowanie hełmu nie wydaje się być wystarczającym usprawiedliwieniem do ingerencji w ten sposób w przyrodę. Można to przecież zrobić w innym miejscu. Z pewnością też nie przyczynia się to do zmniejszenia liczby amatorów takich kąpieli. Jeśli inni mogą, to „dlaczego nie ja”?