Z interesującego wywiadu z wiceministrem Andrzejem Gut-Mostowy opublikowanym przez portal Wasza Turystyka najbardziej w pamięci zapadła mi ta wypowiedź:
(…) jestem po rozmowie np. z przedstawicielem Itaki i uważam, że najwięksi inwestorzy w tej branży powinni mieć osobisty kontakt z ministrem, na zasadzie gorącej linii.
Nie mając wątpliwości co do dobrych intencji wiceministra, mam wątpliwości, czy tego rodzaju pomysł „gorącej linii” z wiceministrem dla „największych inwestorów” typu Itaka, Rainbow, czy TUI to dobry pomysł.
Po pierwsze, minister rozwoju jest organem kontrolnym nad działalnością m.in. organizatorów turystyki (art. 30 ust. 1 ustawy o imprezach turystycznych i powiązanych usługach turystycznych).
Po drugie, minister rozwoju jest organem wyższego stopnia w sprawach o których mowa w art. 2 ust. 2 ustawy o imprezach turystycznych i powiązanych usługach turystycznych. Jedynie tytułem przykładu można wskazać, że rozpatruje on odwołania organizatorów turystyki od decyzji marszałka województwa o wykreśleniu przedsiębiorcy turystycznego z rejestru i o zakazie wykonywania działalności objętej wpisem do rejestru, jeżeli organizator nie usunął naruszeń warunków wymaganych do wykonywania działalności organizatora turystyki w wyznaczonym przez marszałka województwie czasie.
Po trzecie, zdarza się, że poszkodowani podróżni występują do ministra z różnego rodzaju pismami dotyczącymi działalności organizatora turystyki oczekując podjęcia przez niego pewnych działań wobec organizatora turystyki.
Po czwarte, wskazać można byłoby wiele regulacji, z których wynika, że przedsiębiorcy powinni być traktowani równo przez władze publiczne. Zdarza się też przecież, że interesy „największych inwestorów” mogą kolidować z interesami mniejszych przedsiębiorców. Czy głos tych ostatnich będzie równie dobrze słyszalny?
Czy w świetle powyższych okoliczności taka „gorąca linia” z wiceministrem dla wybranych przedsiębiorców to dobry pomysł? Mam co do tego wątpliwości. Ciekawy jestem jednak co Państwo o tym sądzicie.
Piotr Cybula