„A teraz możecie kupić sobie frytki i hamburgery”.
Takie zdanie usłyszałem dzisiaj na terenie Ojcowskiego Parku Narodowego przy jednym z punktów gastronomicznych. Wypowiedział je licencjonowany przewodnik turystyczny w stosunku do uczestników wycieczki szkolnej przy obecności dwóch nauczycielek (a ściślej ich biernej postawie).
Z najnowszego raportu UNICEF wynika, że polskie dzieci tyją najszybciej w Europie. W ciągu ostatniej dekady w naszym kraju liczba dzieci z nadwagą podwoiła się. Czy powinni w tym „pomagać” przewodnicy turystyczni?
W kontekście takich sytuacji mało przekonujące stają się argumenty o szczególnej roli przewodnika turystycznego w procesie wychowawczym dzieci i młodzieży (takie argumenty pojawiały się podczas dyskusji nad deregulacją). Rodzice, którzy starają się uczyć dziecko zdrowo się odżywiać mają natomiast kolejny problem – trzeba się przygotować na argument: „a Pan przewodnik mówił…”.
Piotr Cybula
Reblogged this on PilociWycieczek.pl and commented:
Z ciekawych blogów – cytat dnia: przewodnik do dzieci: “A teraz możecie kupić sobie frytki i hamburgery”… Pan przewodnik postanowił nieprzykładnie schlebić gustom, co nie umknęło uszom doktora prawa. A tu dla wszystkich pochlebców i miłośników smażonego, konserwowanego, przetwarzanego, doprawianego, szybkiego i masowego jedzenia – ciekawy artykuł (w oryginale – po angielsku) ĆPUNY ŚMIECIOWEGO JEDZENIA o pewnym eksperymencie na szczurach.
Bardzo wątpię w to, czy by było możliwe wykorzystanie przewodników do szerzenia idei zdrowego żywienia. Bardzo trudno jest bowiem znaleźć w terenie lokale gastronomiczne, gdzie można zaproponować wycieczce zdrowy posiłek. Ja sam, będąc z grupą turystów indywidualnych na wędrówce, mam problem z zamówieniem w restauracji posiłków, które by odpowiadały zdrowej diecie jaką od lat utrzymuję i staram się propagować w swoim środowisku turystycznym.
Cóż.. wyjątek, jakich mało. Jeżdżąc z grupami szkolnymi, praktycznie zawsze piloci są wręcz zmuszani przez nauczycieli (że o dzieciach nie wspomnę) do odwiedzenia McDonalda czy innego badziewia. Jeśli nie ulegną, wówczas często jest wielka uraza. Gdy raz w Berlinie zaprowadziłem dzieciaki na falafla zamiast do zwykłego fastfooda, narzekaniom nie było końca.