Monthly Archives: Kwiecień 2013

Członek Komisji PZA krytycznie o wyprawie na Broad Peak

W Gazecie Wyborczej z 6-7 kwietnia 2013 r. ukazał się wywiad z Anną Czerwińską, jedną z najwybitniejszych polskich himalaistek, pt. Gdzie jest braterstwo liny?

W wywiadzie tym Anna Czerwińska odnosi się m.in. do ostatniej głośnej wyprawy na Broad Peak:

Braterstwo liny?

A.C.: Moim zdaniem tego zabrakło na Broad Peak. Nie chciałabym działać na wyprawach, podczas których ludzie nie dbają o siebie. Część uroku gór polega na tym, że robi się coś razem. Są słabości, niedociągnięcia, wszystko dociera się na bieżąco. Nikt nie zakłada, że osłabnie na 8 tys. m, ale… Czasem wystarczy słowo, poklepanie po ramieniu, wpięcie poręczówki i słabnący odnajduje siłę, by iść. Często ratujemy tak życie. Pal sześć góry, życie mamy jedno.

Z Broad Peak wspinacze powinno schodzić razem?

A.C:Nie o to chodzi. Nie można iść tak wolno, żeby we dwójkę umrzeć. Ale jeśli jeden nie ma już siły, to trzeba spróbować mu pomóc. Czynnie. Ciągnąć za uprząż, kopać po tyłku. Zmusić go by szedł. Powinni dbać o siebie. Najszybszy Adam Bielecki powinien dopilnować przynajmniej Artura Małka, który dotarł do obozu cztery godziny po nim. Nie rozumiem takiego wspinania.

O ile ze stanowiskiem tym z pewnością nie wszyscy się zgodzą, o tyle zaskoczenie może budzić ta wypowiedź z uwagi na powołanie Anny Czerwińskiej przez Polski Związek Alpinizmu jako członka zespołu, którego zadaniem będzie analiza przebiegu tej zakończonej śmiercią dwóch uczestników wyprawy. Zajęcie tak wyraźnego stanowiska wskazuje, że Anna Czerwińska dokonała już tej analizy i oceny. Moim zdaniem w procedurach tego typu powinno unikać się takich wypowiedzi przed ostatecznym zajęcia stanowiska przez powołaną komisję.

Piotr Cybula

„Nie jestem w stanie znać ich grafiku”, czyli PKP raz jeszcze

Tym razem wracam pociągiem PKP IC do Krakowa.

Pytanie do konduktora – czy nie wie Pan może, czy ktoś na trasie (Dęblin-Kraków, przez m.in. Radom i Kielce,) będzie sprzedawał kawę.

Odpowiedź konduktora: „Nie wiem, nie jestem w stanie znać ich grafiku”.

Nie znasz numeru pociągu, biletu nie kupisz (czyli PKP po reformie)

Wydaje nam się, że pewne „instytucje” nie są nas w stanie już niczym zaskoczyć. Do dzisiaj zaliczałem do nich PKP. A tu znowu niespodzianka… Kupując dzisiaj bilet poczułem się jakbym występował w jednym z filmów Bareji.

Udałem się do kasy przy dworcu w Krakowie. Poprosiłem o bilet do Świdnika. Z uwagi na istniejącą siatkę połączeń, podróż ta wiąże się z przesiadką.

Gdy poprosiłem o bilet, kasjerka najspokojniej w świecie zapytała mnie, czy znam numery pociągów. Okazuje się, że po ostatnich zmianach zakup biletu na podróż wiążącą się z przesiadkami wiąże się z poważnym ryzykiem pojawienia się takiego pytania. Choć zapisałem sobie godziny odjazdów i przyjazdów pociągów, na takie pytanie nie byłem przygotowany.

Kasjerka poradziła w tej sytuacji, abym udał się do innej kasy, gdzie taki zakup będzie możliwy (oddalonej o jakieś dwieście metrów, co wiązało się z realną obawą, że na pociąg się spóźnię). Gdy jednak poprosiłem aby ustaliła taki numer drogą dostępnego środka komunikacji (telefon), po podjętej próbie okazało się to również niemożliwe.

Pamiętajcie więc – jeżeli wybieracie się w podróż pociągiem z przesiadką i chcecie kupić bilet w tradycyjny sposób, trzeba liczyć się z pytaniem: „A numer pociągu Pan/Pani zna?”.

Jeśli przypadkiem czytanie ten wpis i organizujecie wycieczki po Krakowie w czasy PRL-u, warto rozważyć poszerzenie programu o ten punkt. Położenie bardzo dogodne, więc można tym akcentem wycieczkę rozpocząć lub zakończyć, zwłaszcza jeżeli czekacie na dworcu na opóźniony pociąg.

Piotr Cybula